Kasterski i Wspólnicy

Kancelaria Prawnicza Spółka komandytowa

O radach nadzorczych


Ustawa z dnia 30 sierpnia 1996 r. o komercjalizacji i prywatyzacji stanowi, że:
dyplom

art. 12 ust. 2 Członkowie rady nadzorczej są powoływani spośród osób, które złożyły egzamin.

art. 69a Do pełnienia funkcji członków rad nadzorczych w powstałych na podstawie odrębnych przepisów i w innym trybie niż określony w niniejszej ustawie, spółkach z udziałem Skarbu Państwa lub innych państwowych osób prawnych, mogą zostać powołane – jako reprezentanci tych podmiotów – osoby, które złożyły egzamin, o którym mowa w art. 12 ust. 2 lub zostały zwolnione z obowiązku złożenia egzaminu.

Formalny wymóg złożenia egzaminu pojawił się dopiero w 1996r. Wcześniej obowiązująca ustawa z 13 lipca 1990r. o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych nie przewidywała takiego warunku, jednak egzaminy były faktycznie przeprowadzane przez komisje powoływane przez Ministra Przekształceń Własnościowych i Ministra Przemysłu i Handlu. W 1996r. praktyka ta została umocowana w przepisach prawa, określono też warunki zwolnienia z obowiązku zdawania egzaminu – obecnie zwolnione są osoby przeegzaminowane już wcześniej przez przywołane powyżej komisje, doktorzy nauk prawnych i ekonomicznych, radcowie prawni, adwokaci, biegli rewidenci i doradcy inwestycyjni (we wcześniej obowiązującym rozporządzeniu poprzeczka znajdowała się wyżej, zwalniała z egzaminu dopiero habilitacja). Pewne preferencje przewidziano dla pracowników wybranych do rady nadzorczej – egzamin mogą zdawać już po powołaniu do rady i mają na to rok czasu.

Ustawodawca zdecydował ponadto, że reprezentanci Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych w spółkach powstałych w inny sposób niż wskutek komercjalizacji przedsiębiorstwa państwowego (np. na mocy ustaw szczególnych lub na podstawie przepisów kodeksu spółek handlowych) też zobowiązani są legitymować się zdanym egzaminem. Stanowi o tym art. 69a ust. 2 ustawy o komercjalizacji – przepis dodany niedługo po wejściu w życie ustawy, jednak mało znany, niezbyt łatwy w interpretacji (pojęcie państwowej osoby prawnej to wdzięczny temat do dyskusji) i przez to często, świadomie lub nie, pomijany.

Jak zwykle, gdy pojawia się wymóg złożenia egzaminu, pojawiają się na rynku szkolenia do egzaminów przygotowujące. Wykład, egzaminy, wiadomo, że ktoś to musi robić i niekoniecznie społecznie. Od 1996r złożenie egzaminu musi być poprzedzone kursem, przy czym każda instytucja szkoleniowa może zgłosić program i harmonogram kursu Ministrowi Skarbu Państwa do akceptacji i zakończyć go egzaminem. W okresie ostatnich 20 lat kilkakrotnie zmieniano zakres kursu oraz pytań kończącego go egzaminu. Tajemny bank pytań (co jakiś czas aktualizowany/zmieniany) zawsze był przedmiotem emocji.

Inną legendarnym niemal zbiorem jest baza kandydatów. Z niej to czerpać miał Minister dobierając obsadę rad. Tajemnicą poliszynela było jednak, że fory mieli pracownicy resortu, nieco mniejsze osoby rekomendowane przez resorty zaprzyjaźnione. Znajomości polityczne i osobiste też miały znaczenie. Później, w miarę prywatyzacji, gdy miejsc w radach było coraz mniej a przeegzaminowanych kandydatów coraz więcej (związki zawodowe dużych zakładów organizowały w swoim czasie masowe kursy dla pracowników) kryteria pozamerytoryczne uzyskiwały coraz większe znaczenie. Nie bez znaczenia (a może i często najistotniejszy) był też aspekt materialny – wynagrodzenie z tytułu pełnienia funkcji w radzie, choć z biegiem czasu coraz mocniej odbiegające od uposażeń członków zarządu, zawsze stanowiło istotny dodatek do urzędniczej pensji. Nie przypadkiem wprowadzono zasadę, że można zasiadać jedynie w dwóch radach a później, w tzw. ustawie kominowej z 2000r., tylko w jednej. W ustawie antykorupcyjnej z 1997r. ograniczono możliwość zasiadania w radach wysokim urzędnikom państwowym, członkom zarządów gmin, prezesom spółek Skarbu Państwa, itd. Choć formalne uzasadnienia koncentrowały się na sprawności zarządzania, czasie potrzebnym na zapoznanie się ze spółką etc., wiadomo było, że w gruncie rzeczy chodziło ograniczenie hojności w gospodarowaniu dobrem rzadkim. Nie przypadkiem też kontrole NIK i innych instytucji dotyczyły głównie badania czy nie dochodziło do naruszeń przepisów o liczbie rad nadzorczych oraz wysokości wynagrodzeń, jakie mogła pobierać dana osoba. Kwestie związane z jakością funkcjonowania rad oraz kwalifikacjami ich członków pozostawały często poza zakresem zainteresowania kontrolerów.

Gdzie pojawiają się ograniczenia, tam pojawiają się też pomysły na ich obejście. Niebawem okazało się, że choć rady nadzorcze jednoosobowych spółek Skarbu Państwa podlegają różnorakim ograniczeniom, rady spółek zależnych (spółek „córek”, "wnuczek", spółek jv etc.) ograniczeniom takim nie podlegają. Rozpoczął się swoisty wyścig - ustawodawca wprowadzał kolejne ograniczenia, menedżerowie poszukiwali kolejnych sposobów na ich obejście. Najnowszym (i na pewno nie ostatnim) akordem jest ustawa o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami z bieżącego roku.

Od czasu do czasu, prócz prób dokręcenia śruby, pojawiają się różne pomysły na profesjonalizację nadzoru. Z większości z nich nic nie wyniknęło. Napisano też na ten temat parę książek, pewnie obroniono kilka doktoratów, pojawiły się projekty ustaw. Kilka lat temu pojawiła się koncepcja publicznego ogłaszania naboru do rad a nawet poszukiwania kandydatów do rad przez firmy headhunterskie. Mało znanym faktem było jednak, że headhunterzy jedynie formułowali rekomendacje a minister i tak powoływał kogo chciał. Dziś nie publikuje się już nawet ogłoszeń, bo i po co.

Wiele lat temu dotarła do mnie informacja, że w bazie kandydatów jest już kilka tysięcy osób. Wydało mi się to dość dziwaczne, biorąc pod uwagę, że w kręgu zainteresowania decydentów było znacznie mniejsze grono osób, głównie spoza rzeczonej bazy. Dziś zapewne kandydatów jest znacznie więcej, tym bardziej, że prawo do zasiadania w radach nadzorczych ma ok. 40.000 adwokatów i radców prawnych, ok. 90.000 biegłych rewidentów, 500 doradców inwestycyjnych oraz bliżej nieznana mi liczba osób posiadających stopień naukowy doktora w dziedzinie nauk prawnych lub ekonomicznych. Pojawia się więc pytanie o sens utrzymywania fikcji. W gruncie rzeczy, nadzór w wielu spółkach wyewoluował w kierunku przeciętnie wynagradzanych synekur. Być możne sensowne jest więc ograniczanie liczebności obsady rad, być może należałoby częściej rezygnować z powoływania rad nadzorczych w ogóle, zastępując je kontrolą sprawowaną przez wspólnika (jak to uczyniono już wiele lat temu w Agencji Nieruchomości Rolnych, gdzie zlikwidowano 380 miejsc w radach, zastępując je kontrolą sprawowaną przez delegowanych urzędników). Być może też należałoby zakończyć z fikcją bazy kandydatów. Kandydatów, spośród których nikt członków rad nie wybiera. Kurs, egzamin i dyplom z podpisem Ministra zwykle pozostaje jedynym kontaktem z systemem nadzoru nad państwowymi spółkami. Sądząc jednak ze spamu ogłoszeniowego, instytucje szkoleniowe wciąż przeprowadzają kursy a urzędnicy ministerstwa wciąż dorabiają na egzaminowaniu (organizuje się kilka terminów egzaminów w miesiącu). Nadzieja, jak wiadomo, umiera ostatnia…

Rafał Kasterski
blog comments powered by Disqus